04 kwietnia 2008, 11:49
Popatrzmy na to tak... Jak się poznaje kogoś ciekawego, to się potem żałuje, że nie można z tym kimś być.
Skrót myślowy jak cholera, ale tak zostanie.
-
Popatrzmy na to tak... Jak się poznaje kogoś ciekawego, to się potem żałuje, że nie można z tym kimś być.
Skrót myślowy jak cholera, ale tak zostanie.
kurdę blada twarz...nie mogę sobie darować, że tyle lat siedziałem na dupie. Przepieprzyłem te wszystkie lata. Cóż... kiedyś inne cele były i ideały. Trochę się bez reszty podporządkowałem tamtemu życiu. Zgubiłem gdzieś siebie, bo chciałem dobrze dla innych. Ale oczywiście wdzięczność ludzka jest bardziej ulotna niż mgła. Oczywiście wypięli się, bo tak im było wygodniej. A ja teraz muszę wrócić do życia. I wrócę. Teraz to choćbym miał się spalić, na zawał wykitować albo jakiś udar miałby zrobić ze mnie roślinkę. Do przodu. Tyle jeszcze zostało do zrobienia, zobaczenia, spróbowania.
Podreptałem sobie dzisiaj na wystawę foto polskich dokumentalistek. Pooglądałem sobie małe co nieco. Szpilkom mówimy stanowcze NIE. Przynajmniej w niektórych miejscach. Myślałem, że mnie cholera w pewnej chwili weźmie, kiedy z kilku stron zaczęło dochodzić tupanie. Cisza, spokój – rzekłbym nawet kontemplacja (sądząc po niektórych twarzach), a tu nagle tup! tup! No nieważne. Policzyłem do 10ciu i jakoś wytrzymałem.Nie wiem dokładnie o co w tym wszystkim chodzi. Tam także były zdjęcia, na których perspektywa leciała w lewo, czy prawo. Jakieś dziwne kadry. Nieostre, poruszone no i parę innych. Czy to ważne jest może kto to zdjęcie zrobił? Oczywiście były też takie, które mi się podobały. No i trochę informacji różnych. Na przykład taka, że najczęściej pstryka się kloszardów, starych ludzi, kobiety, dzieci. Więcej nie pamiętam. A nie pstryka się zwykłych ludzi. A przepraszam. Co ciekawego jest w normalności? Normalność? No tak to rzecz względna. Ci, którzy 30 lat temu pstrykali kolejki, puste sklepy, czy panie objuczone siatami – teraz robią z tych zdjęć wystawy. Wtedy to była normalność, a teraz? Wiadomo. Czyli wychodzi na to, że powinno się robić to, czego inni nie robią, a za jakiś czas będzie się z tego odcinać kupony? Heheee… Pstrykać wszystko, co się da, a na pewno coś wyjdzie. No dobrze, ale ja mam moją własną wystawę codziennie. Kiedy tylko mi się zechce. Trochę satysfakcji z tego także. I zabitego czasu. Tylko raz mi się pomyślało, ze przyjemnie byłoby pójść z kimś. No! Może dwa. A oprócz tego… po każdym z takich wypadów łatwiej jest wrócić do czterech ścian. Jakby troszkę mniej nosiło wieczorami. Może się po prostu nudziłem dotychczas? A może podporządkowałem życie myśli, że nie ma inaczej, jak z kimś.
Jutro także nie będę się nudzić.
Mucha w kserografie, czyli rzeczy z gatunku zaskakujących.
Wyjmowałem kartkę A3 z kserografu i po wyciągnięciu szuflady zobaczyłem padniętą muchę na samym środku białej powierzchni. Ciekawe po co ona tam właziła? Czy wlazła z durnej ciekawości i potem nie mogąc znaleźć wyjścia padła? To dosyć banalne.
Czy może muchy, jak słonie mają także miejsca będące ich cmentarzyskami? Za tą teroią przemawiałoby to, ze po wyciągnięciu innej szuflady znalazłem następna muchę. No i teraz zastanawiam się, czy świadomość pewnych spraw, a może raczej przeczucie - bo w przypadku zbliżającego się końca, to raczej przeczucie... no więc, czy to zależy od rozmiaru głowy? Wiadomo, ze słoń jest dosyć inteligentnym zwierzęciem, któremu nieobca jest także sfera uczuć. A mucha? Przecież ona większość funkcji życiowych wykonuje za pomocą odruchów. Czy uczucia mogą być odruchami? Człowiek jakoś intuicyjnie dąży do zaspokajania głodu uczuć. Często odruchowo lgnie do drugiego wbrew rozsądkowi Słonie także. A jak to jest z tymi muchami. Czasem ich wredota nie zna granic - uczepi się taka rano, kiedy człowiek pospałby jeszcze trochę. To pamiętam z moich pobytów na wsi.
Chyba nie będę się tym wszystkim zajmować, bo tak mnie tylko naszło przy porannej kawie. A kartka była mi potrzebna do obłożenia książki.
Od jakiegoś czasu błąkają mi się po głowie jakieś wątki muzyczne. Nie wiem... jakoś tak jest, że czasem coś mi się przyplącze i potem samo się powtarza w głowie. Jakaś zwrotka piosenki, czy motyw. Nieraz zaczynam łapać się na tym, że pogwizduję pod nosem. A że robię to zwykle byle jak, muszę się pilnować, żeby nikt nie słyszał. Zmierzam do tego, że dzisiaj od rana słucham tego, co mi się ostatnio plątało. Jeden utworek nawet w trzech wykonaniach. Tylko nie wiem skąd mi się Hendrix przyplątał. 100 lat go nie słuchałem.
Jakiś czas temu, w czasie jakiegoś pętania się po mieście, pstryknąłem zdjęcie Pani Żandarm. Nie wiem dlaczego. Wydawała się interesująca, a może tylko fryz miała odjazdowo wystający spod beretu. Ogólnie panie zwykle mało kobieco wyglądają w mundurach, chyba, że kobiece same w sobie są nieziemsko i mundur nie daje rady tego przykryć. Pani Żandarm jeszcze na dodatek nie ruszała się jak kobieta. Widać było, że sporo czasu spędza na siłowni, a to potem widać w ruchach. Ale jednak coś w sobie miała - może uśmiech, że pstryknąłem tamto zdjęcie. A wczoraj widziałem Panią Żandarm w metrze. Ale już w cywilnych ciuchach. Okropność. W mundurze jednak lepiej. Oczywiście chciałem ją upolować do serii, ale jakiś łeb mi się wpakował w obiektyw, a potem ona się zorientowała i uciekła z twarzą. Cholera jasna!!! Nic to - jeszcze się trafi. Ostatnio spotykam na mieście tych samych ludzi, których widywałem wcześniej. Najczęściej to żebracy, ale zdarzają się i normalni przechodnie. Niedawno upolowałem pewną babcię z kubeczkiem. Ledwo chodziła o kuli na Starym, ale godzinę później spotkałem ją w centrum koło metra. Wczoraj znów ją widziałem. Na Mokotowie. Zwykle nie zwraca się uwagi, na to, co się dzieje dookoła. Niby jestem spostrzegawczy, ale teraz widzę, ile rzeczy mi umykało. Zawsze znajdzie się coś interesującego, wystarczy tylko oczy otworzyć. Zdarzają się ludzie, którzy błyszczą w tłumie. Wyławia się ich spośród dziesiątków przechodniów. Oczywiście w momencie robienia zdjęcia nie widać o co chodziło. Niby normalny człowiek, a przyciąga wzrok. Dopiero w domu, w czasie przeglądania widać o co chodziło. Czasem szkoda, że tak mało zdjęć zdążyłem zrobić... Taki niedokończony motyw.
heheeee...
Kumpla z podstawówki spotkałem. Ma interes tuż obok, a jakoś nie mogliśmy spotkać się tyle czasu. Dosłownie 30 metrów. Więc dzisiaj spotkaliśmy się przypadkiem. Akurat mieliśmy chwilkę, to sobie pogadaliśmy pół godziny. Przy najbliższej okazji i wolnej chwili skoczymy gdzieś pogadać dłużej. Ostatecznie trochę się nie widzieliśmy, a przecież razem rozrabialiśmy w szkole. Czasem nieźle. Bywało, że i pobiliśmy się o jakąś głupotę, ale w sumie trzymaliśmy się razem. No! To tyle.