Archiwum maj 2007


Bez tytułu
Autor: bunio
21 maja 2007, 17:58

 

 

Czy zechce Pani kwiat ten przyjąć?

O pastelowej bieli w mroku.

I o zapachu chmurze miękkiej.

Tak delikatnej, jak marzenie.

Ten kwiat o kształcie niczym dzwonki.

Czy zechce Pani?

On chwilę temu był, w chylącym słońcu.

Dłonią moją wprost dla Pani.

Z Konwaliowego Raju ukradziony.

Bym na kolano przyklękając.

Dłoń musnąć mógł...

Wręczając.

 

 

 

Bez tytułu
Autor: bunio
14 maja 2007, 23:02

 

 

Są dni, kiedy brak szczególnie. Przychodzi nagle i potem nie wiadomo, co ze sobą zrobić. Niby tak blisko jest. I zawsze odruchowo pojawia się uśmiech, kiedy coś powie.. Ale jednocześnie jest takie dziwne uczucie pustki... Bo ramiona za krótkie...

 

 

 

Bez tytułu
Autor: bunio
14 maja 2007, 22:50

 

 

Ona...

Piszę tak o Niej, chociaż wolałbym używać Jej imienia. Tak byłoby lepiej. Czulej. Piękniej. I kiedys tak będzie, chociaż jeszcze bardzo długo przyjdzie czekać. Tymczasem powtarzam je sobie w myślach cichutko. Nieraz mylę się wpisując hasło... bo powtarzam je tak często. Zdrobniale bardzo oddaje wiele jej cech, choć nie lubię zdrobień. Taką cudowną miękkość charakteru. Miękką delikatność jaką obdarzeni są ludzie spokojni. Dostrzegający piękno w otaczającym świecie. Tak samo spokojnie wypowiadam jej imię, jakbym własnym szeptem przypominał sobie, jak do mnie mówiła. W myślach zastygły niektóre jej gesty i uśmiechy. Kiedy czytam jej listy natychmiast widzę jej oczy. Tajemniczy uśmiech w półmroku. Zmrużenie powiek. Czuję dotyk dłoni. Pamiętam, jak pierwszy raz bawiłem się jej palcami. Jakie znajome się wtedy wydawały... chociaż pierwszy raz jej dotykałem.

Dawno o niej nie pisałem. Dlatego, że właściwie cały czas mam ją przed oczami. Mówię do niej prostymi słowami, a ona odpowiada mi gestami, spojrzeniem, ruchem ust. Nie słyszę jej głosu, jednak jej słowa dźwięczą w głowie. Same się przypisują do gestów. To taki swoisty rodzaj pantomimy. Mówię do niej. One gestem komentuje. Następne, co powiem musi być potwierdzeniem, że dobrze wyraz jej twarzy odczytałem. Więc zadaję jakieś pytanie... pozornie nie związane, jednak wiem, że po nim usłyszę śmiech. Jak ciężko to powiedzieć... Ale właśnie tak z nią rozmawiam.

Nieraz zamiast rozmowy wolałbym wtulić ją w siebie. Poczuć zapach skóry. I jej ciepło. Czuć jak lgnie. Dać się zaskoczyć, jak kiedyś. Poczuć mrowienie pod opuszkami palców. Tak całkiem fizycznie dotknąć. Chociaż to chyba bez udziału gowy nie istnieje... Bo samo przytulenie... to byłoby tylko przyciśnięciem ciała. A to jak ona się przytula, kiedy wiem, co do mnie czuje...

Rozpisałem się i w końcu słów mi zabrakło. Powtórzę sobie kilka razy jej imię z różnymi intonacjami i to wystarczy. Wystarczy, że ja to wiem, a ona czuje. Trochę się zakręciłem, ale to dlatego, że słowa nie oddają...

 

 

 

Bez tytułu
Autor: bunio
04 maja 2007, 03:37

 

 

Noc jest piękna, ale ma też gorsze strony. Czasem jest przeraźliwie samotna. Bardziej przeraźliwie niż zwykle. Kiedy Ona śpi, ja tłukę się między ścianami. Albo w najlepszym wypadku kręcę w pościeli. Nie cieszy jej chłodna śliskość. Nawet mówić, pisać nie chce się, bo za dużo jest do powiedzenia. Za szybko się myśli. Albo za wolno pisze. Nawet, gdybym nie był sam... nie powiedziałbym. Mógłbym ją obudzić.

Zawsze coś z tyłu zostaje. Jakby się nie odwrócić...

 

 

 

Bez tytułu
Autor: bunio
03 maja 2007, 23:22

 

 

Muszę niestety żyć ze swiadomością tego, co w życiu zrobiłem. Nie da się zapomnieć. I właściwie nawet na błędach nauczyć, bo więcej w takich sytuacjach nie będę. Więc? Zrobiłem po prostu zło dla niego samego. Nie po to, żeby jakieś wnioski wyciągnąć, bo po co one, skoro już więcej nie będę w takiej sytuacji?

A naprawić się nie da.