03 kwietnia 2008, 19:47
kurdę blada twarz...nie mogę sobie darować, że tyle lat siedziałem na dupie. Przepieprzyłem te wszystkie lata. Cóż... kiedyś inne cele były i ideały. Trochę się bez reszty podporządkowałem tamtemu życiu. Zgubiłem gdzieś siebie, bo chciałem dobrze dla innych. Ale oczywiście wdzięczność ludzka jest bardziej ulotna niż mgła. Oczywiście wypięli się, bo tak im było wygodniej. A ja teraz muszę wrócić do życia. I wrócę. Teraz to choćbym miał się spalić, na zawał wykitować albo jakiś udar miałby zrobić ze mnie roślinkę. Do przodu. Tyle jeszcze zostało do zrobienia, zobaczenia, spróbowania.
Podreptałem sobie dzisiaj na wystawę foto polskich dokumentalistek. Pooglądałem sobie małe co nieco. Szpilkom mówimy stanowcze NIE. Przynajmniej w niektórych miejscach. Myślałem, że mnie cholera w pewnej chwili weźmie, kiedy z kilku stron zaczęło dochodzić tupanie. Cisza, spokój – rzekłbym nawet kontemplacja (sądząc po niektórych twarzach), a tu nagle tup! tup! No nieważne. Policzyłem do 10ciu i jakoś wytrzymałem.Nie wiem dokładnie o co w tym wszystkim chodzi. Tam także były zdjęcia, na których perspektywa leciała w lewo, czy prawo. Jakieś dziwne kadry. Nieostre, poruszone no i parę innych. Czy to ważne jest może kto to zdjęcie zrobił? Oczywiście były też takie, które mi się podobały. No i trochę informacji różnych. Na przykład taka, że najczęściej pstryka się kloszardów, starych ludzi, kobiety, dzieci. Więcej nie pamiętam. A nie pstryka się zwykłych ludzi. A przepraszam. Co ciekawego jest w normalności? Normalność? No tak to rzecz względna. Ci, którzy 30 lat temu pstrykali kolejki, puste sklepy, czy panie objuczone siatami – teraz robią z tych zdjęć wystawy. Wtedy to była normalność, a teraz? Wiadomo. Czyli wychodzi na to, że powinno się robić to, czego inni nie robią, a za jakiś czas będzie się z tego odcinać kupony? Heheee… Pstrykać wszystko, co się da, a na pewno coś wyjdzie. No dobrze, ale ja mam moją własną wystawę codziennie. Kiedy tylko mi się zechce. Trochę satysfakcji z tego także. I zabitego czasu. Tylko raz mi się pomyślało, ze przyjemnie byłoby pójść z kimś. No! Może dwa. A oprócz tego… po każdym z takich wypadów łatwiej jest wrócić do czterech ścian. Jakby troszkę mniej nosiło wieczorami. Może się po prostu nudziłem dotychczas? A może podporządkowałem życie myśli, że nie ma inaczej, jak z kimś.
Jutro także nie będę się nudzić.