Archiwum listopad 2006


Bez tytułu
Autor: bunio
30 listopada 2006, 20:27

 

 

Siedzę przy komputerze w jednym pokoju, a ona pracuje w drugim.... Tak to w skrócie możnaby napisać. Powiedzieć byłoby już inaczej. Słowa w ogóle inaczej wypadają, kiedy się je mówi. Przeważnie jest ciężej. Czyta się wtedy, kiedy się chce. Można się zatrzymać na którymś i ono trwa wtedy, jak zatrzymana klatka. Słowa mówione biegną i traci się nad nimi kontrolę w chwili powiedzenia. Nad treścią i sposobem mówienia. Zdecydowanie łatwiej jest pisać. Czasem zaplątuję się mówiąc. Zwłaszcza, kiedy mówię coś ważnego dla mnie. Czy dla niej.

Brakuje czasu, żeby wszystko powiedzieć i jeszcze przy tym pomyśleć. Jeszcze czuć i cieszyć się. A w ogóle to ciężko mi przechodzą słowa przez usta. Zapomniałem jak się mówi.

Ale kiedyś będzie łatwiej. Z początkami zawsze tak jest.

"Dlaczego Ty mi tego wszystkiego wtedy nie mówiłeś? ...tego wszystko o czym piszesz w listach ....? "

 

Druga:

piątek, 08 września 2006

 

W krótkich chwilach przerw…

Zastanawiam się, nad tym, jak mógłbym bardziej, lepiej.

Brak Jej wyzwala we mnie uczucia chęci wymyślenia sposobu łatwiejszego dotarcia do Jej Świata, niż ten, który jest mi, darmo, dany.

Kiedy słyszę, ze czegoś nie można. Coś hamuje myśli…

 

Najpewniej jest, kiedy można dotknąć.

Palcem zetrzeć łzę.

Nawet, gdy szorstki, czuć jego ciepło.

Podróżowałbym, składając ofiarę Neptunowi, co dnia pozbywając się kawałka siebie.

Niczym Odys…

Bluźniłbym, błagał, złorzeczył.

Nie dbając…

Osiągnąłbym cel.

 

A wtedy?...

 

 

 

Bez tytułu
Autor: bunio
27 listopada 2006, 16:41

 

 

Nie znoszę ludzi, którzy wpieprzają się w nie swoje sprawy. A co? A jak? Dlaczego? Jakie masz plany?

Pod byle pretekstem. Utkają sobie sieć i wydaje im się, że w jakiś sposób to wszystko ich dotyczy. Fałsz. Czasem tak się dzieje, że proste pytanie o godzinę staje się nie na miejscu. A tym bardziej o plany. To już tylko moja sprawa. Mam takie osoby w najbliższym otoczeniu...

Jeszcze w dodatku w najbliższym. I co gorsza robią mi z powodu tego zarzuty. Jakby to był mój obowiązek.

A to już niektórych nie dotyczy...

 

 

 

 

Bez tytułu
Autor: bunio
27 listopada 2006, 16:18

 

 

Mgła nie odpuszcza przez cały dzień. Może i dobrze. Jest na co zrzucić winę. Dzisiaj zrobiłem coś, nad czym zastanawiałem się jakiś czas temu. Dzisiaj przyszło to samo i jakoś zbyt lekko.

Winę za samotny wieczór. Znów pójdę wcześniej spać. Są takie wieczory, że siedzenie do późna w noc naprawdę kłóci się z sensem. Kiedyś zdarzało mi się coś w nocy napisać. Bywało, że rano dawało się to nawet przeczytać. Ostatnio nawet tego nie mogę. To nie chodzi o moją głowę...

Poniekąd tak. Nie udaje się, jeżeli nie mam spokoju. A ostatnio stale go brakuje. Stale czuję jakiś wzrok na plecach. Nawet o godzinie, kiedy słychać szum wody w kaloryferach. To już nie o pisanie chodzi. Czuję jakby ktoś podglądał myśli. Boję się wyrazu twarzy, bo czuję, że zaraz czarny cień przesłoni światło lampki i z demonicznym uśmiechem satysfakcji da mi do zrozumienia, że znów się zapomniałem...

 

 

 

 

Bez tytułu
Autor: bunio
27 listopada 2006, 12:55

 

 

He he...

Na wspominki mi się zebrało. Jak wspominam... ostatni raz wspominałem w dzień zaduszny.... No i teraz mi się zebrało, bo wygrzebałem parę notek z jakiegoś innego mojego bloga, o którym zapomniałem. Pamięć i wspomnienia się wiążą. żeby tak jeszcze pójść za ciosem... Moja Kochana mi o tym przypomniała.

Dosyć tej filozofii o pamiętaniu. Skupmy się.

Mówi, że jeszcze teraz, kiedy czasami tamto czyta ciarki chodzą jej po plecach. Mnie jest miło... no i zaraz sobie przypominam, jak moje palce biegały po jej kręgosłupie. Uciekała mi. Szkoda, że wtedy nie było żadnego lustra w okolicy, bo rozkosznie musiało to wyglądać...

Czy to nie perwersja czytać własne notki? Pewnie, że nie muszę ich czytać, albo zastanawiać się nad nimi. Ona lubi je czytać i to wystarczy. Ja mam stale włączoną jej stronę i patrzę sobie bardzo często, nawet jeżeli niczego nowegow danej chwili nie ma. I o to chodzi.

 

Pierwsza: 08 sierpnia 2006 08.43

Obudziłem się dzisiaj nagle. Tak czasami się budzę. Jak zombie na amerykańskim filmie. Siadam i oczy mam szeroko otwarte. Sen spada z powiek… i już o nim nie pamiętam. Ruszam przed siebie. Ale dzisiaj…

Oparłem się o ścianę, podciągnąłem kolana pod brodę i pomyślałem, że do nikąd nie mam ochoty się spieszyć. Czułem delikatny wiatr wpadający przez drzwi balkonu.

Nie ciepły, nie zimny. Taki pieszczotliwy.

Usiłowałem przypomnieć sobie, kiedy ostatnio czułem taki spokój. Jak profesjonalista zastanowiłem się nad rozkładem dnia. Telefon, spotkanie, znów telefon. Potem sprawa na drugim końcu miasta. I tak dalej. Kolejno odhaczane pozycje.

A w miejscu, gdzie powinien być wieczór?... jakaś dziwna mgła. Jakby w ogóle miało go nie być.

Postanowiłem zacząć od śniadania i kilku słów.

 

 

 

Bez tytułu
Autor: bunio
25 listopada 2006, 19:47

 

 

 

Strasznie jestem zaborczy.

Chciałbym każdej, Jej, chwili. Staram się, jednak panować nad sobą. Wiem, że ma własne sprawy, zajęcia. Wiem, że czasem bywam męczący.

Wezmę książkę...

Nie kupię psa.