Śmiało mogę powiedzieć, że takiej dziewczyny jeszcze nie spotkałem.
Wymarzona, wyśniona.
Nie wiem, czy dobrze, że to widzi. Mam nadzieję, że się nie „rozpuści” z tego powodu. Jak jasność, to jasność. Zna te moje wybuchy euforii. Wie, że przeważnie są uzasadnione. Bo jak się nie cieszyć? Co będę ukrywać. Niech wie. Czasem potrafię o tym powiedzieć. Częściej jest tak, że mówię o …
Samo wyliczanie jednoznacznymi określeniami zajęłoby trochę miejsca. Jaka jest. Gdybym jeszcze dołożył rozwinięcia, przykłady, zdanie ludzi… Obawiam się, że ugięła by się pod świadomością, jaka odpowiedzialność na niej spoczywa. Może wystarczy, że ja wiem, kim jest dla ludzi.
Bo kim dla mnie… to chyba nie ciężar. Wręcz przeciwnie…
Wspaniałe jest to, jak się otwiera. Przypominam sobie, jak wyciągałem ją na zwierzenia., Kiedy pierwszy raz powiedziała mi dokładnie o swojej sytuacji, która do najłatwiejszych nie należy. W jaki sposób pokonujemy każdą granicę, odcinek specjalny… A potem zapomina się, że kiedyś, coś było trudne. Coś zamykało, niepewnością, usta. I tylko łatwiej jest i łatwiej…
Ostatecznie jesteśmy dorosłymi ludźmi. Widzimy, co w nas się dzieje i potrafimy wyciągać wnioski.
Pęka strach, jak bańka mydlana.
Noc, już mnie nie przeraża. Pewny jestem każdej myśli. Co kiedyś wydawało się nie do przeskoczenia, dzisiaj wydaje się dziecinnie łatwe. Mówię o sobie, bo wiem, że jedynym skutkiem będzie to, co sobie wyśniłem….
Wręcz błękit nieba w środku księżycowej nocy…
Spowolnione ruchy kochanków. Kiedy dłoń, wraz z dotknięciem, niepewnie, ucieka. Udaje przemyślane ruchy, czekając na okazję. Przymknięcie powiek, będące niemym przyzwoleniem. Jej policzek, tak gładki… Usta rozszerzające się w uśmiechu. Opuszki palców przemykające się szyją ku ramionom. Krótki spazm ciała, kiedy dotykam załamania przy zetknięciu szyi z obojczykiem. Delikatnie uspokajam to miejsce oddechem. Daję wyobrażenie, jakby moje usta zaraz miały przylgnąć. Prawie czuję, jak jej ramiona zataczają łuk za moimi plecami, żeby nagle przylgnąć do nich uściskiem, który zapiera mi dech. Irracjonalnie, bo przecież myśl o jej delikatności jest pierwszą, którą dokładnie opisałem. Sobie. Miękkość dłoni, które czuję każdą komórką… Każde załamanie skóry na jej rękach….
Drżenie powiek…
Czuję, jak ciągnie mnie do siebie. Temu nie mogę się oprzeć, bo to jest pierwsze, co w niej zauważyłem. To magnetyczne dążenie. Sygnały mówiące… kochany mój…
Obudźże się wreszcie.
To już lata… Lata, kiedy próbowałem ją przytulić… sprawiałem takie wrażenie, a jednak stale się broniłem.
„ta miłość to dziwna jest, sama wie w którą stronę ma iść”
Spotkaliśmy się wreszcie. I poczułem te dłonie przyciskające mnie do siebie.
Jakie to proste…
Wystarczyło uzmysłowić sobie. O ironio…! Dzięki małemu nieporozumieniu. Dzięki temu, że odczułem, jak wypala mi skórę kilka słów, którymi ją zraniłem.
Powinienem nazwać to historią miłości. Tyle samo bólu, co szczęścia. Dzięki bólowi jesteśmy bardziej ze sobą. Jesteśmy bardziej szczęśliwi, bo chwile w których się przepraszamy są, jakby, kamieniami milowymi. Dzięki nim poznajemy nasze reakcje na siebie. Jak siebie pragniemy, kiedy nie jesteśmy blisko. Jak ten ból zbliża… Przerodził się kiedyś w miłość. Teraz powoduje, że tak samo go nienawidzę, co jestem mu wdzięczny. Choć go nienawidzę, nie potrafię trzymać urazy, bo dzięki niemu poznałem to, co najważniejsze.
Dwa słowa, które dzisiaj wydają mi się zbyt proste. Od pewnego czasu wiem, że wypowiadając, nie określam… Raczej zubażam.
Jak, mówiąc… Kocham Cię… w jednej sekundzie… bo tyle trzeba do powiedzenia tych słów, mam wyrazić każdą sekundę dnia? Tęsknotę i pożądanie, pragnienie, radość, wdzięczność. Jak opisać blask dnia? Dwoma słowami wzrost komórki, która ma stać się życiem?
To niemożliwe.
Niemożliwe jest wyrażenie wszystkich, do niej, uczuć. To jakby pisanie historii, dzień po dniu. Nie mogę tego robić, bo w ciągu dnia każda myśl jest zajęta nią.