Archiwum 28 grudnia 2006


Bez tytułu
Autor: bunio
28 grudnia 2006, 14:20

 

 

Podejmuję działania o których i tak wiem, że są skazane na niepowodzenie.

Bo jak miałbym opisać to, co w tej chwili czuję? Niektórym wystarczyłoby, żebym powiedział kogo kocham. Wtedy wiedzieliby, że w tym imieniu jest ukryta taka wartość, która w normalnej statystycznej głowie się nie mieści.

Mógłbym opisywać na przykładach, ale i tak wiem, że większości nikt by nie zrozumiał. Bo wiem, że niektórzy nie zrozumieliby dzikiej radości jaką czuję słysząc moje imię z jej ust. Tylko ja wiem, kiedy i co powoduje, że jest wypowiadane.

Jak mam powiedzieć, że do każdej rzeczywistości przygotowuję się myśląc nocami? A ona potem jest znajoma, jak najcudowniejsze wspomnienie. Na bieżąco porównuję to, co jest, z tym co wymarzyłem. To się sprawdza, a radość polega na tym, że nie trzeba tracić czasu na "dlaczego", tylko na tym, że się chłonie to, co najważniejsze.

To dziwne. Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że prowadzę ten blog dla innych. Mnie on nie jest potrzebny.

Jej nie muszę tego wszystkiego mówić. Wystarczy, że westchnę w odpowiedniej chwili. Skąd wiem, że jest odpowiednia? To właśnie na tym polega, żeby brzmieć z nią w doskonałym duecie. Właśnie z Nią...

Chciałbym, żeby ktoś poczuł , co ja...

Chciałbym, żeby czasem przebiegły ciarki po czyichś plecach.

 

 

 

Bez tytułu
Autor: bunio
28 grudnia 2006, 13:18

 

 

Kilka lat temu chciałem poznać jej imię. Byłem ciekaw, jak się nazywa. Potrzebowałem kilku "prawdziwych" informacji. Powinienem powiedzieć "realnych". Dostrzegłem ją i zaraz wiedziałem, jak jest interesująca. W miarę poznawania jej prawdziwe imię przestawało być ważne. Pod słowami zacząłem dostrzegać uczucia. Dziwiłem się użytym słowom. Potem genialnej prostocie tych uczuć.

Kiedy już zrozumiałem zasady... zacząłem zauważać, jak wszystko wokół niej nabiera blasku. Wystarczy, że znajdzie się w jej pobliżu... Kiedy już przyzwyczaiłem się do tego zdziwienia, zacząłem dostrzegać szczegóły jej piękna. Nagle okazywało się, że to, co zrobi, powie, jest dokładnie takie, jak powinno być. Nie da się odjąć, dodać ani przestawić jednego słowa. Każdy gest jest tego piękna potwierdzeniem.

Wtedy już zacząłem zastanawiać się skąd się pojawiła.

Wiedząc to wszystko zacząłem widzieć niuanse, które powodują, że stale mnie zaskakuje i oczarowuje. Dzięki którym... nieważne, jak zaczął się dzień. Jaki dziwny jest. Ile po drodze jest problemów.... Po kilku chwilach z nią to wszystko przestaje się liczyć. Pojawia się słońce. Zawsze potrafi dotrzeć do mnie. Zaczynają pokazywać się uczucia, które do niej mam.

Niuanse, które lepiej wyjaśniają drzewo zależności. Nocami rozkoszuję się tym, że nieważne jak zaczynam o niej myśleć... i tak wszystko sprowadza się do jednego słowa.

Tylko uśmiech staje się szerszy.

Nie wiem, co będzie potem. Co jeszcze będę mógł w niej zobaczyć. Już teraz osiąga granice mojej przyswajalności piękna. Nawet jeżeli nie będę umiał dostrzec czegoś więcej... będę się nią zachwycać.

Może... Piękno nie musi być coraz piękniejsze? Wystarczy, że się je dostrzegło.

I już jest...