25 października 2006, 14:51
Ciekawe stany u siebie obserwuję. Nie widziałem tego od lat. Najgorsze, że nie mam nawet z kim o tym pogadać. Więc zostaje blog. Najwyżej nie będę zaglądać do komentarzy, żeby się nie denerwować. O zimie dzisiaj pomyślałem. Mogłaby przyjść i wymrozić wszystko w diabły. Jakieś chęci destrukcji mnie na chwilę naszły, chociaż właściwie to nawet palcami nie chce mi się ruszać. Tak się trochę zmuszam do tej klawiatury, ale lepsze to, niż patrzenie w sufit. Może coś przyjdzie do głowy.
Nie chce mi się myśleć o przyczynach. To za bardzo skomplikowane. Zawsze, gdzie dwoje ludzi tam przyczyn jest wiele. Prawda w środku.
W gruncie rzeczy to jestem bardzo spokojny, chociaż bardziej przypomina to zrezygnowanie. Nie da się niczego przyspieszyć. Trzeba zbierać siły, bo rozstrzygnięcia dopiero nadejdą. Jeszcze nie dzisiaj.
Dzisiaj nie nadaję się do rozmów z ludźmi. Męczy mnie każde słowo. Ich i moje. Dobrze, że to dopiero ma się zacząć. Gdyby miało nastąpić dzisiaj, czuję, że poległbym z kretesem.
Widzę, jak za oknem kładą się drzewa. Jak zwykle przesadziłem z opisem. Tylko gałęzie czasem po wariacku tańczą w podmuchach. Lubię wiatr, ale dzisiaj tylko go zauważam. Swoją drogą to kreślą ciekawe wzory mokrymi liśćmi na szybach.
Może najwłaściwszym określeniem tego, co się dzisiaj dzieje byłoby to, że nie można podrapać swędzącego miejsca. Był kiedyś taki film z kaczorem Donaldem i kapiącym kranem w roli głównej. Jest podobnie. Od wczoraj narasta. Była chwila przerwy na krótki sen. A od rana, w ciągu tych kilku godzin, mam wrażenie, jakbym miał związane ręce w nadgarstkach. Niemal mam ochotę wyrwać sobie jedną ze stawu, żeby podrapać to, co swędzi.
Nie bardzo wiem, czy mam ochotę i czy powinienem mówić, ale tyle mówiłem, że kilka słów w tę, czy inną stronę nie robi już różnicy. Jeszcze kilka teraz i kilka za jakiś czas. Może wieczorem. Może jutro. Ale i tak najważniejsze będzie to, co właśnie, od kilku dni się dzieje. To pokaże, co warte było całe to moje gadanie.
Gdybym był paranoikiem pomyślałbym o jakimś spisku. Wszystko się psuje. Urządzenia. A niech idą w cholerę. Mój komputer działa dobrze. I to wystarczy.
I już mi się nie chce.