.


Autor: bunio
02 lipca 2008, 20:01

 

 

 

To, co kiedyś mnie dręczyło...

Że jestem sam i własciwie nieraz nie mam z kim pogadać, dzisiaj odbieram to jako zaletę. Nie muszę sę do nikogo odzywać, kiedy naprawdę nie mam na to ochoty. A nawet jeśli z kimś rozmawiam, to zawsze mogę powiedzieć... "sorry (albo i nie) na dzisiaj wystarczy"...

Nie ma to jak singlem być...

 

 

 

 

02 lipca 2008
własnie sie zorientowalem, ze jedno miasto
02 lipca 2008
Tak Bartek... dużo w tym racji... najważniejsze, żeby nikt się nie wpierdalał w głowę...
02 lipca 2008
Kiedy nachodzą mnie takie myśli, jak Ciebie dzisiaj, zastanawiam się, czy na siłę szukam sobie plusów własnej samotności, czy naprawdę tak uważam. Ych.

Uśmiechnęłam się, zobaczywszy, że coś nareszcie napisałeś.
02 lipca 2008
Duzo w tym prawdy. Bardzo duzy. Tez bylem uprzjemy do tego dojsc. Nikt mi sie w nic nie wpierdala. Szanty przygrywaja i nie musze sluchac, ze sa chujowe. Piwo popijam. Kopce szluga. Klepie sobie w klawiature dla zabawy i troche sluzbowo. I nikt nie pierdzi cipskiem, ze to nie pora na tworzenie procedur. Zajebiscie jest. Tyle lat sobie nie zdawalem z tego sprawy. Jeszcze na dodatek narzekalem. Ech, czlowiek kretynem bywa.

Dodaj komentarz