.


Autor: bunio
08 kwietnia 2008, 15:20

 

 

 

Miałem dzisiaj ochotę poczuć wiatr na twarzy. Ale nie taki wiaterek, który wieje w mieście. Jakieś badziewie, co to nie wiadomo, czego on właściwie chce. Chciałem takiego, jak czasem wieje nad wielkim jeziorem, morzem, czy na szczycie wielkiej góry. Takiego, co głowę urywa i porywa wszystko, co zostawione samemu sobie. No i znalazłem. Stałem na tym wygwizdowie, zęby mi wyschły, trząsłem się z zimna i patrzyłem z góry na to zapyziałe miasto. Tylko szum wiatru. Żadnych odgłosów samochodów, kłócących się ludzi, czy czegoś tam. Czasem fajne jest to moje miasto, pomimo, że tak brzydko o nim mówię. Można się schować, a czasem uciec, skoro nie ma się domku gdzieś na uboczu.

No! to teraz po jakieś zakupy. Było coś dla duszy, teraz dla ciała. Na co to ja mam dzisiaj ochotę?

Właśnie sobie uzmysłowiłem, że od piątku nie piłem kawy... Ale to chyba nie to.

 

 

 

Snath
08 kwietnia 2008
Kiedyś pęknie bariera... :P
08 kwietnia 2008
A odkryłeś już, co? Bo za mną tyż coś chodzi, ale jest to raczej w kręgu słodkości wszelakich. Nie do zrealizowania już dziś, hehe.
08 kwietnia 2008
Ja też w mieście, ale znalazłem miejsce, gdzie solidnie wiało. Trzeba tylko poszukać.
To nie kawa - zdecydowanie. Bym coś zjadł, a nie wypił:)
08 kwietnia 2008
Ja dzisiaj poczułam wiaterek, ale ten miejski niestety. Tęsknię za takim wygwizdowem, o którym piszesz. Za taką naturą, taką bez człowieka. Za taką chwilą, którą tu przeczytałam. Ajjj... się czuję czasem uwiązana na smyczy jak pies jaki.

A ja Ci powiem, że to może być kawa :)

Dodaj komentarz