Bez tytułu
14 lutego 2007, 12:24
A tak inaczej... nie wiem, jak to jest, że kilka słów... takich normalnych powoduje, że wracam do jakiejś rzeczywistości? Chociaż... właściwie... mogę to sobie wykoncypować. Bo to nie o słowa chodzi, a o ich pojawienie się. Normalność. Od kiedy pamiętam potrafiła do mnie dotrzeć. Czasem przez potrząśniecie tak, że zacząłem się zastanawiać. Zwykle przez "dotyk"... tak, żebym wiedział, że jest. Czasem mam pretensje, bo obejmuje właśnie wtedy, kiedy chciałbym coś wyrzucić i zapomnieć. Ale zwykle cichnę i tamto jakby przestawało się liczyć. Ona wie, że boli. Każdy dzień bez niej, jak ból zęba. Ćmi i nie wiadomo, jak sobie z nim poradzić. Czasem muszę go po prostu opowiedzieć. Gdyby jej spokój działał na mnie każdego dnia... byłbym cichutki i szczęśliwy. Cieszyłbym się z każdego promienia słońca, choćby nawet był odbiciem w blaszanym guziku... Ze wszystkiego, co umiem robić dobrze, bo widziałbym to w jej uśmiechu...
Jak mówić o miłości?
Dodaj komentarz