Bez tytułu
14 lutego 2007, 11:07
Czasem to uczucie falowania w głowie jest nie do opanowania. Podpieram brodę, żeby mieć wrażenie przynajmniej jakiegoś punktu podparcia. Nie wiem, czy to przez myśli tak szybko się przewijające, czy przez to, że nie nadążam z ich ponowną analizą. Przecież wszystko już tysiąc razy przemyślałem. Wychodzi na to, że tłumaczę sobie wciąż na nowo. W sensie powtarzania jak debilowi. Skłonność do szukania dziury w całym. Każda błaha sprawa to wywołuje. Przegryzam to od lewej. Potem od prawej. Jedyna zaleta to taka, że potem nie jestem zakoczony finałem. Czasem i sobie muszę coś wytłumaczyć. Gdybym jeszcze wiedział skąd się takie myśli biorą... pewnie bym się z kimś podzielił.
Może to skutek, że zawsze miałem poprzestawiany dzień z nocą. Niektórzy ludzie robią tak, że przed zaśnięciem sobie coś analizują. Ja zwykle wieczorem jestem tak zmęczony, że nie mam ochoty na to, tylko na coś miłego. Wtedy lubię sobie "popływać" w różowej wodzie. A takie zastanawianie się przychodzi o nieoczekiwanych porach dnia. Jak dzisiaj. Może to jakaś pamięć pokoleń. Taki objaw przed snem, bo zwykle zaraz nachodzi mnie ziewanie.
No jasne. Pominąłem tych, którzy zasypiają po przyłożeniu głowy do poduszki. Podobno i tak można. Czasem chciałbym.
Dodaj komentarz