Bez tytułu
22 stycznia 2007, 10:02
Dlaczego lubię burzę? Może dlatego, że wreszcie pojawia się coś, przy czym sam sobie wydaję się spokojny. Przestaję myśleć i zaczynam chłonąć tę gwałtowność. To uspokaja. Widzę przesuwające się obrazy. Smugi deszczu. Gonitwę chmur. Wreszcie mam czas na głębszy oddech. Potrafię wtedy nie ruszać się przez chwilę. Zastygnąć w oczarowaniu. Zapominam myśleć.
Jednak nie wiem, czy to warte tej gwałtowności żalu, kiedy wiadomo już, że burza mija.
Tak samo jest z wiatrem. Uśmiech pojawia się, kiedy łamie się drzewo. Największy spokój pojawia się, kiedy gałęzie brzóz, lub wierzbowe witki w zwolnionym tempie obrazu poddają się najgwałtowniejszym podmuchom. Wędrują do poziomu, by w chwili ciszy łagodnie opaść.
Ile spokoju jest w ruchu śmigieł wiatraków... Kiedy stoi się twarzą do wiatru i obserwuje łagodny, płynny ruch. Słyszy szum ciętego powietrza. Jak to możliwe, że gwałtowność wywołuje spokój?
Codziennie pojawia się niezliczona ilość pytań. Zasypiam spokojnie, bo wiem, że i tak nie znajdę odpowiedzi.
Nieprawda. Nigdy nie zasypiam spokojnie.
Dodaj komentarz