Czasem zastanawiam się, co robiłem rok temu o tej samej porze. Na przykład rok temu, lub coś koło tego. I czasem, kiedy akurat trafię w jakieś znaczące wspomnienie, które potrafię skojarzyć z datą, idąc pod wiatr i topniejące płatki "śniegu"... grzeje mnie to.
Szczerzę zęby... jakoś tak bez problemu pojawia się uśmiech na marznących ustach...
To taki syndrom dziewczynki z zapałkami... coś, co błąka się w głowie jest piękne.
Wprost proporcjonalnie odwrotnie do rzeczywistości...
Dodaj komentarz