Właściwie, jak sobie myślę... to mocny jestem.
Od zawsze sam. Nieważne ile to kalendarzowego czasu. Od zawsze. Niektórym starczy sporo mniej, zeby się załamać, a ja jakoś funkcjonuję w tym moim pieprzonym świecie. Ma swoje wady, niedociągnięcia, mylne wyobrażenia, czy dorabianą ideologię, ale w ostateczym rozrachunku jeszcze jestem w miarę normalny, czyli jest w jakiś sposób skuteczny.
Może dlatego, że on mój. Przyzwyczaiłem się? Znalazłem odpowiedzi na pytania - nawet jeżeli wydają się pokrętne.
Mój.
Taki misiek do spania.
I tym oto sposobem znów sobie coś uzasadniłem. Łatwe to było.
Dodaj komentarz