bez
04 marca 2008, 19:21
Mam taki azyl. 5 na 4 ma. W środku kilkanaście centymetrów zbliżonych do kuli. W nim mogę się zawsze bezpiecznie schować. Zamknąć dwoje drzwi. Jedne na balkon, drugie... na inne wyjście. Czasem rzucam rzeczy na środek podłogi, żeby poczuć, że jestem wolny. Mogą leżeć tam godzinami, dniami... aż zechce mi się je, w przypływie energii posprzątać. Posprzątać? Zabrać je stamtąd, zmienić miejsce położenia. Nie uważam, że robię bałagan. To kwestia relacji. Czasem uważam, że tam po prostu jest ich miejsce. Jak parę wspomnnień porozrzucanych bałaganiarsko po pamięci.
Składam je nieraz. Wtedy jest pięknie. Nie przez to, co było, a przez gto, co mogłoby się kiedyś wydarzyć, gdybym spotkał tę jedyną, która zechciałaby... żebym pokazał Jej co sam kiedyś widziałem. Pięknego.
Dodaj komentarz